8 października (sobota) o godz. 18.00 zapraszamy na wernisaż malarstwa Kajetana Wójcika „totem – fetysz – taboo: LUDZIE: nie kobiety, nie mężczyźni”. Podczas wystawy zaprezentowanych zostanie seria ponad 20 małoformatowych obrazów olejnych odwołujących się do słynnej dewizy Terencjusza: „Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”.
Autor kontempluje temat marginalizacji i ignorowania przez sztukę pewnych części ludzkiego ciała, które uznawane są za „niegodne” lub „erotyczne”, których „nie przystoi” pokazywać. Zauważa, że człowiek rodzi się nagi i jest to jego naturalnym stanem. Nasi praprzodkowie nie widzieli w tym nic dziwnego, ani erotycznego, a do dziś różne kultury postrzegają inne części ciała za „przyzwoite”, a inne za „taboo”.
Żyjemy w dobie powszechnie dostępnej pornografii, w której miliony (jeśli nie miliardy) osób korzystają z dostępnych w internecie bardziej lub mniej wulgarnych form pornografii. To również czasy powszechnej hiper-seksualizacji, w której coraz częściej wartość człowieka spłaszcza się do jego wyglądu, a trend ten zaczyna dotykać już nie tylko pełnoletnich. Pomimo tego, ludzie wciąż wzdrygają się usłyszawszy słowa takie jak penis, srom czy odbyt. W mediach społecznościowych widzimy zdjęcia na wpół roznegliżowanych dzieci, a obrazy Rubensa i rzeźby Michała Anioła są cenzurowane.
W serwisach społecznościowych na co dzień słyszymy hasło „Body Positivi” czy „Equality”. Jednakże publikowanie sztuki przedstawiającej nagość ciała ludzkiego jest często cenzurowane, karane, usuwane. Jest to objaw przedziwnej formy kulturowej hipokryzji. Co więcej, autor stwierdza, że stygmatyzacja narządów rozrodczych ciała ludzkiego jest nienaturalna i ma skutek odwrotny od zamierzonego. Nie wyzwala ona naszych umysłów od „niechcianych” czynników, a wręcz wywołuje u nas wrażliwość na nie. Widoki takie sprawiają, że się zatrzymujemy, że mrugamy dwa razy.
Seria „Totem – fetysz – taboo” postuluje, że nadeszła pora na destygmatyzację i odczarowanie ciała ludzkiego zakrytego T-shirtami i biustonoszami, szortami i bokserkami. Obrazy przedstawiają osoby o wielu płciach, niezależnie od organów rozrodczych, wyglądu, wieku. Łączy je jednak „nagość”, zwana tutaj także „normalnością”, „domyślnością”, „ludzkością”. Prace Wójcika nie są ani pornografią ani erotyką, są studium ciała, w którym wszyscy z nas są zamknięci. Są wołaniem o równość i tolerancję, o pokochanie samych siebie – razem z naszymi niedoskonałościami i nagościami. Proszą o odejście od trwającego od tysięcy lat kompromisu społecznego i spojrzenie w stronę naszych korzeni. O przypomnienie sobie, że ze wszystkich – wszystkich – gatunków zamieszkujących tę planetę tylko jeden kojarzy nieodłącznie nagość z seksualnością.